Zygmunt Klukowski
Zygmun Klukowski, "Dziennik z lat okupacji 1939-1944", fragmenty
(Fotografie nie pochodza z ksiazek Dr. Klukowskiego ani Philipa Bibla. Zamieszczone zostaly dla zobrazowania tych straszliwych dni)
11 pazdziernika 1942 r
...Jestesmy dzisiaj silnie poruszeni rozstrzelaniem Lejzora Zero. Byl to nasz rzeznik, który od kilkunastu lat dostarczal szpitalowi mieso, dzierzawil sad, zalatwial
nam najrozmaitsze interesy i byl u nas uwazany z swojego czlowieka. Ostatnio oficjalnie zostal przydzielony do szpitala przez Arbeitsamt i stale tu przebywal i
w dzien i w nocy. Byl to wyjatkowo sympatyczny Zyd, wszyscy ogromnie go lubilismy, mnie w czasie w róznych okolicznosciach okazal bardzo duzo zyczliwosci,
totez i mój stosunek do niego byl serdeczny. Co dzien wieczorem przychodzil do mnie i przynosil najswiezsze wiadomosci radiowe i inne. Dzis rano stal sobie
spokojnie na rynku, w pewnyn momencie podszedl do niego zandarm Syring ("Lebniak") i wezwal, zeby udal sie z nim na posterunek. Poniewaz czesto go tam
wzywano, bo dostarczal miesa zandarmom, wiec poszedl nie podejrzewajac niczego zlego. Po pól godzinie wyprowadzilo go trzech zandarmów, poszli razem w
kierunku magistratu tam z aresztu wzieto jeszcze aresztowanego przed paru dniami drugiego Zyda, fryzjera Tuchszneidera i wsadziwszy na oczekujaca furmanke
powiezli odydwóch w strone cukrowni. Po paru godzinach juz wiedzielismy, ze zostali oni rozstrzelani pod Michalowem, w lasku zwanym "remiza". Jeszcze
wczoraj wieczorem dlugo rozmawialismy z Lejzorem o sytuacji ogólnej. Stale dowodzil, ze "un" wojne przegral i zaraz zadawal pytanie "ale czy my wytrzymamy".
Smierci Lejzora towarzyszy nasz szczery zal.
18 pazdziernika 1942 r.
Przed paru dniami w Zamosciu wykonczono Zydów do reszty. Zostawiono tylko kilkunastu rzemieslników. Starszych rozstrzelano na miejscu, tych, którzy mogli isc
popedzono do Izbicy. Dzisiejszej nocy likwidowano Zydów w Turobinie. Jestesmy pewni, ze i szczebrzeszynskich Zydów czeka to samo. ................
21 pazdziernika 1942 r
Mialem dzis znów jechac do Zamoscia. Wstalem wczesnie zeby przygotowac sie do jazdy. Nagle uslyszalem i zobaczylem przez okno jakis niezwykly ruch w
miescie, pomimo ze ulice byly wlasciwie zupelnie puste. Okazalo sie, ze od godz. 6 rozpoczela sie juz akcja "przesiedla nia" Zydów, a wlasciwie likwidacja ich w
Szczebrzeszynie. Przez caly dzien do zmroku, dzialy sie niesamowite rzeczy. Uzbrojeni zandarmi, SS i policjanci granatowi uganiali sie po miescie tropiac i
wyszukujac Zydów. Spedzono ich na rynek i grupowano przed ratuszem.
To samo tyczy sie pletwali blekitnych, wielorybow zyjacych w oceanach. Co roku powracaja one z bogatych w pokarm wod Arktyki, by wydac potomstwo w tych samych cieplych lagunach Zatoki Meksykanskiej, gdzie same przyszly na swiat. Prawdziwy dom jest tam, gdzie sie urodzilismy.
Taka sama gleboka potrzeba powrotu do domu jest w ludziach.
Zycie w sztetlu nie bylo latwe, lecz bylo to jedyne zycie jakie znalem. Plynelo rok za rokiem normalnym rytmem: narodziny, dorastanie, slub, dzieci i w koncu smierc i pochowek na starym cmentarzu.
Przez 600 - 700 lat Zydzi wiedli zycie w ten sposób. Stara synagoga, znajome budynki, wszystko bylo na swoim miejscu. Cztery tysiace Zydow, którzy zyli w tym miasteczku, sadzilo, ze taka normalnosc bedzie trwac wiecznie, lub do czasu kiedy Mesiasz zstapi na ziemie i zabierze ich do Ziemi Obiecanej. Niestety, historia pokazala, ze co innego bylo Zydom przeznaczone, tym ze Szczebrzeszyna tez. Niespodziewania, w 1939 roku, niemiecki Wehrmacht wiedziony przez hordy faszystow i kryminalistow najechal Polske. Jednym z ich planow bylo wyeliminowanie Zydow z tej ziemi.
Niemcy, kraj uwazany za jeden z najbardziej cywilizowanych w Europie, rozpoczely masowa zez niewinnych. Do 1942 roku nie bylo juz Zydow w moim miescie, ani w innych okolicznych miasteczkach i wsiach.
Zydowscy mieszkancy naszego miasta poprowadzeni zostali na stary cmentarz, gdzie zmuszono ich do wykopania pieciu dolow, które mialy okazac sie ich grobami. Potem, pozbawieni wszelkiej ludzkiej godnosci, zostali wszyscy zamordowani i zakopani w zimnej, polskiej ziemi.
Cala okolica stala sie „Juden Rein” - wolna od Zydow. Nie zostal ani jeden swiadek, który liczylby przejezdzajace niedaleko wagony bydlece upchane Zydami z innych miast w drodze do Belzca. Tam, wkrotce po rozladunku wszyscy byli zagazowywani i paleni w straszliwych piecach. Pozostawal po nich tylko proch rozrzucany pozniej po okolicznych polach. „Czysto, higienicznie i zgodnie z planem” rasy panow.
Cisza i posluszenstwo zaczely obowiazywac w Polsce i Niemczech. Po 1944 roku, kiedy widac bylo, ze Nazisci zostana pobici, obywatele Niemiec (i ich przyjaciele) powrocili do swoich pieknych domow, zwalajac wine na innych. „ To wszystko sprawka Nazistow, a nikt nie mogl im sie przeciwstawic”.
Miasteczko, teraz czysto polskie zmienilo sie nie do poznania. Bieda i ruiny byly wszechobecne. Inne juz miasto probowalo zmierzyc sie ze swoja przeszloscia, probowalo zabliznic rany. Nie bylo to latwe.
Mam znajomego, Tomasza Panczyka, z którym koresponduje przez Internet od ponad roku. Wysylamy do siebie e-maile kilka razy w tygodniu. Nigdy sie nie spotkalismy, jednak stalismy sie sobie bliscy.*
Kiedy zaczynalem pisac o moim starym sztetlu, probujac opisac to, co juz nie istnieje, nie spodziewalem sie, ze ktokolwiek bedzie tym zainteresowany. Pisalem dla mojej rodziny, zeby wiedzieli o moim dziecinstwie i dowiedzieli sie czegos o swoim pochodzeniu i rodzinie.
Mylilem sie i to bardzo.
Mój wydawca opublikowal opowiadania w Internecie i w kilka dni pozniej zaczalem otrzymywac listy od ludzi z calego swiata! Ludzie chcieli dowiedziec sie wiecej o tym malym miasteczku - Szczebrzeszynie. Potomkowie jego mieszkancow pytali czy cos pamietam o ich rodzinach. Inni chcieli po prostu dowiedziec sie jak wygladalo zycie miasta, liczacego sobie ponad 700 lat.
Odpowiadalem na kazdy list.
Ktoregos dnia przyszedl do mnie e-mail z mojego malego, polskiego miasteczka. Wygladalo na to, ze jest czlowiek tam urodzony, mieszkajacy teraz w Warszawie, który ma swoja wlasna strone internetowa o Szczebrzeszynie. Jego e-mail to shebreshin@yahoo.com
Zaczelismy wymieniac sie opowiesciami. Ja opisywalem Tomkowi miasto, które oposcilem 75 lat temu, kiedy bylem jeszcze mlodzikiem. Tomasz opowiadal o miescie, jakie jest teraz. Wyslal mi wiele zdjec obrazujacych jak zmienial sie Szczebrzeszyn i jak teraz wyglada. Niektóre budynki, o których wspominam w moich opowiadaniach ciagle staoja. Obaj kochamy swoje miejsce urodzenia.
Kilka miesiecy temu opowiedzial mi historie o Zydzie, Jankielu Grojserze, który urodzil sie w naszym miescie w 1904 roku. Byl zolnierzem polskiej armi kiedy Nazisci najechali Polske. Zostal internowany przez Rosjan, lecz udalo mu sie uciec by dolaczyc do polskiej armi. Zasluzyl sie, kiedy utworzony zostal Drugi Front we Wloszech, glownie podczas krwawej bitwy o Monte Cassino. Zostal ranny.
Po wojnie Jankiel powrocil do swojego miasteczka. Pomimo tego, ze jestem tylko piec lat mlodszy, nie potrafie sobie go przypomniec. Pamietam jednak bardzo liczna rodzine Grojserow, która, jak wszyscy Zydzi ze Szczebrzeszyna zostala zamordowana przez okrutnych, faszystowskich lotrow.
Jankiel wrocil do domu, jedynego miejsca, do którego chcial dotrzec, ale tam nie bylo juz jego domu. Wszyscy Zydzi z naszego miasta zostali albo zamordowani i zakopani w nieoznakowanych masowych grobach na cmentarzu, albo wyslani do obozow zaglady w Belzcu i Oswiecimiu, gdzie ich zagazowano i spalono w piecu.
Stal sie jedynym Zydem w miescie. Byl jednak w domu. W calej Polsce zostalo tylko okolo piec tysiecy wspolwyznawcow judaizmu. Przed wojna w samym Szczebrzeszynie zylo ich cztery tysiace.
Czy chial udowodnic, ze Hitlerowi nie udalo sie wymordowac wszystkich Zydow w Europie?
Probowalem postawic sie na jego miejscu. Pragnienie powrotu do domu jest jednym z najsilniejszych instynktow. Powrocil do miejsca swoich urodzin. Zyl posrod ruin razem ze swoimi sasiadami, posrod cieni swoich przodkow, którzy zyli w tej czesci swiata przez cale tysiaclecia.
To co zastal w miescie po powrocie wplynelo na jego psychike. Szok spowodowany brakiem jakiegokolwiek czlonka rodziny, zydowskich przyjaciol, z którymi sie wychowal czy tez jakiegokolwiek Zyda spowodowal uraz psychiczny. Z czasem popadl w obled. Widywano go jak plakal, siedzac na rynku w miasteczku.
Motyl powrocil do swojego domu, lecz nie po to by wydac potomnstwo.
W 1970 roku, w wieku 66 lat umarl.
Jego pogrzeb byl nie lada problemem dla mieszkancow Szczebrzeszyna.
Nie bylo przeciez Zydow, którzy mogliby odprawic tradycyjny, hebrajski pogrzeb. Jankiel nie byl Chrzescijaninem. Dodatkowo, stary zydowski cmentarz byl w takim
nieladzie, ze wstydem byloby chowanie tam kogokolwiek.
Mieszkancy zwolali spotkanie. Zdecydowali, ze uhonoruja tego czlowieka, Zyda, Jankiela Grojsera dajac mu miejsce spoczynku na poswieconym, pieknym
cmentarzu katolickim.
Ofiarowano mu duzy nagrobek umieszczajac na nim Gwiazde Dawida.
Ludzie w miasteczku nie zapomnieli tego samotnego czlowieka. Na zdjeciach, które otrzymalem widac swieze kwiaty na grobie. I jak nakazuje zydowska tradycja, ludzie klada na nagrobku kamienie, zaznaczajac, ze mial gosci. Podobno tez niektorzy zapalaja na grobie znicze.
Spogladam na zdjecia i jestem dumny z ludzi z mojego miasta - uhonorowali i ofiarowali schronienie temu samotnemu czlowiekowi.
Odczuwam wielki smutek na mysl o tym wyobcowanym, oderwanym od korzeni czlowieku i widze samotnosc calej zaginionej spolecznosci, do ktorej nalezal.
Przekleci ci, ktorzy zwali siebie "najwyzsza cywilizacja".
*Philip pisal to opowiadanie na poczatku 2001 roku. Od tego czasu wymienilismy setki e-maili, a co najwazniejsze mialem przyjemnosc kilka razy goscic w domu Philipa w San Francisco.
Tlumaczenie: Tomasz Panczyk, 2002