Andrzej Jóźwiakowski  

ZWIĄZEK HARCERSTWA POLSKIEGO (Z H P)  

W SZCZEBRZESZYNIE W LATACH

1944 – 1949

ROK 1947/1948

 

Jak już wspomniano, na skutek zmiany gimnazjum ogólnokształcącego na Liceum Pedagogiczne, po wakacjach 1947 roku większość powojennych organizatorów harcerstwa w Szczebrzeszynie wyjechała z rodzinnego miasta do liceów ogólnokształcących Zamościa, Lublina i Chełma. Pozostali w Liceum Pedagogicznym nieliczni harcerze, nie mając oparcia we władzach szkolnych, nie kontynuowali działalności. I Drużyna Harcerska im. Tadeusza Kościuszki w Szczebrzeszynie po trzech latach rozwoju przestała istnieć.

II Drużyna Harcerska im. Stefana Batorego w Szczebrzeszynie po wyjeździe drużynowego Andrzeja Jóźwiakowskiego i przybocznego Jerzego Kołątaja, mimo zachowanej ciągłości, początkowo nie wykazywała się aktywnością. Drużynowym był druh Sławomir Bujnowski, młodzik.

W kwietniu 1948 roku obowiązki drużynowego przejął druh Jerzy Krzaczek.

Pełnił tę funkcję z zapałem do października 1949 roku. 

 

Ryc. nr 7 - kopia kilku stronic książeczki służbowej Jerzego Krzaczka.

 

Fot. nr 50. Dh Jerzy Krzaczek

 

 Przybocznym został Rudolf Król, a następnie Jerzy Otłowski z Klemensowa. Ten ostatni na fot. nr 51.

 

Fot. nr 51. Dh Jerzy Otlowski

 

Ostatnim przybocznym był Mirosław Bizior. Początkowo były dwa, później cztery zastępy: Wilki, Sowy, Lisy i Lwy. Jednym z zastępowych był Tadeusz Budzyński.

Drużynowy Jerzy Krzaczek, młodzik, w lipcu 1948 r. uczestniczył w obozie zorganizowanym przez Komendę Hufca w miejscowości Piaski koło Recławia, przy wyspie Wolin, w majątku poniemieckim (pałac Ritten von Fleming nad pięknym jeziorem). Oficjalnie była to już Harcerska Służba Polsce, ale dzięki komendantowi druhowi Seredziukowi, doświadczonemu instruktorowi ZHP z Zamościa, udało się jeszcze zachować harcerskie zwyczaje i atmosferę. Był już jednak narzucony typowy program tzw. pracy społecznej, np. przy pieleniu buraków. W obozie w Piaskach uczestniczył również druh Romuald Kołodziejczyk, były drużynowy I S.D.H., znacznie starszy wiekiem od wielu uczestników i może z tego powodu został domorosłym traktorzystą. Całe dnie orał, a po pracy, jak wspomina pełnił rolę zmotoryzowanego listonosza. Z obozu w Piaskach koło Recławia Roman wyniósł stopień ćwika. Komendantem obozu był ostatni hufcowy hufca Zamość dh Janusz Wołłk-Łaniewski. Jerzy Krzaczek zdobył na obozie liczne sprawności i stopień wywiadowcy. Po powrocie z Piask, już w dniach 17-22 sierpnia, zorganizował sześciodniowy obóz drużyny w Michalowie a właściwie w parku Ordynacji Zamojskiej w Klemensowie. Park ten należał po wojnie do Domu Sierot prowadzonego przez siostry zakonne. Obóz miał za zadanie zachęcić i przygotować drużynę do licznego udziału w planowanym na przyszły rok obozie hufca. W tym krótkim obozie drużyny wzięło udział około 20 harcerzy, uczniów szkoły podstawowej, którzy uczyli się samodzielności. Dwa duże, ciężkie namioty, będące własnością Koła Przyjaciół Harcerstwa w Szczebrzeszynie, stanęły w pięknie położonym nad rzeką Wieprz parku pałacowym. W programie były prace pionierskie, gry terenowe, zdobywanie sprawności sobieradka obozowego, kucharza, gońca, pływaka. Odbyła się też próba na stopień młodzika. Egzaminowali Jerzy Kołątaj i Marian Kopyciak. Przyrzeczenie natomiast odbyło się dopiero po 8 miesiącach, 15 maja 1949 roku, złożone przed druhem Bolesławem Smyrskim z Komendy Hufca. Miało to miejsce późnym wieczorem, przy ognisku w wąwozie, w Dębrzy. Druh Smyrski wygłosił do harcerzy i ich rodziców wzruszające, patriotyczne przemówienie. Uczestniczyła cała drużyna w odświętnym umundurowaniu z flagą państwową i proporczykami zastępów. Uroczystości towarzyszyła powaga i skupienie harcerzy składających ostatnie, jak się miało okazać, przyrzeczenie przed rozwiązaniem ZHP. Przyrzeczenie składało kilkunastu harcerzy a wśród nich młodszy brat drużynowego Marek Krzaczek.

W tym czasie była już widoczna tendencja władz do umasowienia przynależności do harcerstwa w szkołach podstawowych i likwidowania drużyn w szkołach średnich. Wkrótce, dla zerwania „wrogiej ideowo” tradycji, harcerstwo zostało przemianowane na O.H. - Organizację Harcerską, przeznaczoną wyłącznie dla dzieci do lat trzynastu, czternastu. Każda klasa powinna wg nowych wzorów stanowić drużynę harcerską, której celem stałaby się późniejsza masowa przynależność do młodzieżowej organizacji politycznej, którą był Związek Młodzieży Polskiej (ZMP).

Ostatnim akordem harcerskiej działalności drużyny był udział dwunastu harcerzy ze Szczebrzeszyna w lipcu 1949 roku w obozie hufca w Ściborzycach Małych, powiat Głupczyce w województwie opolskim.

Komendantem czterech podobozów był hufcowy dh Janusz Wołłk-Łaniewski. Pierwszy podobóz składał się z dwóch zastępów szczebrzeskich i jednego zamojskiego, oboźnym był Jerzy Krzaczek. Typ obozu - to harcerska służba Polsce, a cel - zbiórka malin leśnych i prace polowe. Janek Koszel wspomina że na polach w pobliżu obozu stało jeszcze wówczas kilka zniszczonych czołgów, a pewnego dnia harcerze znaleźli czaszkę żołnierza w niemieckim hełmie.

Dopóki jednak byli ideowi instruktorzy harcerscy, umieli pogodzić tzw. pracę społeczną z prawdziwą pracą wychowawczą. Jedyną, piękną pamiątką, którą udało się zachować Jerzemu Krzaczkowi, jest fotografia zrobiona w drodze powrotnej z obozu podczas jednodniowego zwiedzania Krakowa.

 

Fot. nr 52. Grupa obozowa II Drużyny im. Stefana Batorego ze Szczebrzeszyna na tle Kaplicy Zygmuntowskiej na Wawelu.

Od lewej stoją: 1. Remigiusz Siwecki, 2. Jerzy Krzaczek - drużynowy, 3. dh Bulak (?), 4. Jerzy Janik, 5. NN, 6. Jan Koszel, 7. Stefan Derkacz, 

Od lewej klęczą: 1. Marian (Zygmunt ?) Wróbel, 2. Stanisław Romanowski, 3. Janusz Krukowski, 4. Leopold Polakowski, 5. Marek Krzaczek

 

 

W roku 1949/1950 powstały w Szczebrzeszynie nowe drużyny, ale już na wzór pionierów ZSRR, prowadzone zwykle przez nauczycieli nie mających nic wspólnego z harcerstwem. Prawie każda klasa miała własną drużynę. „Organizacja Harcerska” przywłaszczyła sobie harcerskie odznaki, godło i mundury. Wszystko było inne, pozostały tylko pozory. Zajęcia tamtych drużyn ograniczały się do pogadanek  ideologiczno-wychowawczych w duchu socjalistycznym (w radzieckim rozumieniu tego słowa).

Ostateczne rozwiązanie II Drużyny im. Stefana Batorego nastąpiło wiosną 1950 roku. Jerzy Krzaczek pisze: „ Pewnego dnia polecono mi udać się do mieszkania kierownika szkoły podstawowej Mariana Pado (opiekuna drużyny), który mieszkał wtedy w budynku remizy strażackiej. Kazano mi przekazać, obecnej tam kobiecie z Zamościa, całą dokumentację drużyny, pieczątkę, proporce, książki, sprzęt oraz klucze do izby harcerskiej mieszczącej się w tzw. „Małej Szkółce”. Opiekun drużyny Marian Pado został również zmuszony do oddania trzech dużych namiotów będących własnością Koła Przyjaciół Harcerstwa w Szczebrzeszynie. Faktyczny moment rozwiązania drużyny nastąpił wkrótce potem, na zbiórce zorganizowanej wieczorem w Dębrzy. W szyku zwartym pomaszerowaliśmy na miejsce, gdzie składaliśmy ostatnie, opisane przyrzeczenie. Była wówczas pełnia księżyca. Siedząc w kręgu wspominaliśmy przeżyte wspólnie chwile harcerskiego życia, śpiewaliśmy piosenki harcerskie i partyzanckie. Trwało to do późnej nocy. Następnie również w szyku zwartym, z głośnym śpiewem, weszliśmy ulicą Frampolską na Rynek i tutaj podałem komendę „rozejść się”. W ten sposób na bardzo długie lata Drużyna im. Stefana Batorego zawiesiła swoją harcerską działalność.

Działalność ta została wznowiona po upływie 44 lat, w marcu 1993 roku, w innej rzeczywistości, w niepodległej Polsce. Została utworzona drużyna Związku Harcerstwa Rzeczypospolitej o nazwie I Drużyna Harcerska im. Stefana Starzyńskiego. Zerwaną na długie lata tradycję związała osoba dawnego drużynowego Andrzeja Jóźwiakowskiego.

 

 

POSŁOWIE

 

Powojenne harcerstwo na Zamojszczyźnie w latach 1944-1949 miało swoją odrębność, z pewnością szczególną i niepowtarzalną. I właśnie ta jego cecha wysunęła się na plan pierwszy pozostawiając ślad w pamięci uczestników. O tej odrębności decydowały miejsce i czas w swoim niepowtarzalnym złączeniu.

Miejsce - Zamojszczyzna - przechowało śwwieże i chwalebne wspomnienie zbiorowego ruchu oporu i leśnych oddziałów partyzanckich, a czas - początki nowego zniewolenia - ujawniał coraz wyraźniej obce, narzucone wzorce życia. To dlatego ówczesne harcerstwo nie sprowadzało się tylko do zabaw i uniesień właściwych wiekowi chłopięcemu. Nie mogąc stać się dalszym ciągiem zorganizowanego ruchu oporu, mogło być nim co najwyżej w egzaltowanych chłopięcych marzeniach.

W codziennej rzeczywistości stało się dla wielu ruchem przeciwstawiania się. A ponieważ było to przeciwstawianie się wewnętrzne, tym większą i trwalsza wartością mogło się okazać w okresie dorosłego życia. Przysięgaliśmy „na ptaka i na dwa kolory” - napisze o tym powtarzającym się w naszej historii zjawisku poeta Zbigniew Herbert w ważnym i pełnym goryczy wierszu pt. „17.IX.” Ale z nadzieją stwierdza także, że „synowie ziemi nocą się zgromadzą...spiskowcy wolności będą czyścili swoje muzealne bronie”.

Przysięgaliśmy więc na wiele: na „największe świętości”, na najwznioślejsze ideały. Przysięgaliśmy z chłopięcym zapałem - pewnie wcale nie zdając sobie sprawy, że to przyrzeczenie jest środkiem, za pomocą którego uda się, być może, uzyskać ważny cel. Ten jeden jedyny cel, który miał znaczenie i o który chodziło. A ten cel w tamtym wieku, określało się na pewno całkiem inaczej niż później, kiedy młodzieńcze uniesienia oddaliły się na dobre i kiedy patetyczne słowa zaczęły wydawać się już nieadekwatne. Można było, wyważając słowa, uznać że tym jedynym celem było stać się po prostu porządnym człowiekiem. I jeżeli ten tak skromnie określony cel został po części spełniony, jeżeli harcerstwo tamtego czasu uczyło wartości moralnych, to nic dziwnego, że zapisało się w pamięci dobrze, a nie obojętnie. Wybór pomiędzy kłamstwem, podłością i donosem a wiernością, honorem i godnością miał zatem przygotowaną glebę i w chwilach rozstrzygających nie trzeba było już zadawać sobie pytania, jaką decyzję podjąć. Uczciwą czy niezbyt, szlachetną czy nie bardzo, wzniosłą czy przyziemną? Bez przypominania tych czy innych wielkich słów.

W przyrzeczeniu harcerskim było sformułowanie „całym życiem”, bo to co ze sobą zrobisz, zadecyduje o całym życiu. Właśnie te słowa wywierały na każdym z nas, może bezwiednie, największe wrażenie.

Tak mniej więcej powstała legenda powojennego harcerstwa. A ponieważ od tamtego czasu minęło już pięćdziesiąt lat, więc można uznać, że minęło „całe życie”. Tym bardziej można dziś ten ideowy ruch młodzieżowy docenić i dołożyć starań aby był kontynuowany.

POWRÓT  KONIEC

 

1