PAN TADEUSZ

Recenzja

          Większość z nas - usłyszawszy o tym, że powstaje ekranizacja "Pana Tadeusza" - zapewne nie mogła sobie wyobrazić, jak to będzie wyglądało. Bo jakże to - film, w którym wszyscy mówią wierszem? Film z inwokacją - "Litwo, ojczyzno moja..." - na początku?

Plakat z filmu Pan Tadeusz

          Sfilmować takie dzieło jak "Pan Tadeusz" to rzecz niewątpliwie trudna. Przecież jest to książka, którą czytał niemal każdy Polak, a jeśli nie, to przynajmniej orientuje się co do jej treści. Kiedy więc idzie on na film, prawdopodobnie spodziewa się, że będzie on wierny książce. Ma też już pewne własne wyobrażenia o miejscach, w których toczy się akcja, o bohaterach - ich wyglądzie, charakterze. Reżyser musi więc mieć świadomość, iż widz będzie wymagający. Dotyczy to również problemów poruszonych w dziele literackim. "Pan Tadeusz" to próba utrwalenia przez poetę - piszącego swój utwór na emigracji - obrazu kraju pogodnych lat dzieciństwa, czego wyrazem są bogate opisy przyrody i obyczajów staropolskich, jak i pewna "historia szlachecka", czyli opowieść. Reżyser musi więc liczyć się i z tym, że widz, obejrzawszy film, stwierdzi, że za mało było - na przykład - akcji, lub że - według niego - Księdza Robaka powinien grać ktoś inny.

          Wydaje mi się, że Andrzejowi Wajdzie udała się adaptacja najbardziej znanej polskiej książki. Umiał stworzyć dzieło, które nie jest zbyt dokładnym przekładem treści utworu literackiego na język filmu, ale zachowało ten specyficzny klimat. Ponadto potrafił sprawić to, że mowa wierszem nie jest postrzegana jako coś nienaturalnego.

          Wbrew oczekiwaniom, pierwsze co widzimy, to nie Soplicowo, lecz salonik w Paryżu i samego Mickiewicza, czytającego grupce emigrantów swoje dzieło, wypowiadającego najpierw słowa zawarte w Epilogu:

"O tym-że dumać na paryskim bruku..."

          Potem dopiero z szarego i smutnego Paryża przenosimy się na Litwę i podziwiamy jej wspaniałe krajobrazy, jesteśmy świadkami powrotu młodego Tadeusza do Soplicowa.

          Trzeba przyznać, że A. Wajda umie dobrze obsadzić role. W "Panu Tadeuszu" zobaczymy plejadę polskich gwiazd: Daniela Olbrychskiego (Gerwazy), Andrzeja Seweryna (Sędzia Soplica), Grażynę Szapołowską (Telimena), Marka Kondrata (Hrabia) i wielu innych. Kontrowersje wzbudzało z początku powierzenie roli Jacka Soplicy Bogusławowi Lindzie, który kojarzy się głównie z postaciami brutali, "macho", granymi przez niego we wcześniejszych filmach. Jednak - moim zdaniem - Linda role Soplicy zagrał całkiem dobrze. Śmiało można też stwierdzić, że rola Telimeny - podstarzałej, ale wciąż powabnej kokietki - jest stworzona dla G. Szapołowskiej. Szczególnie jednak podobał mi się Sędzia, który w dziele Mickiewicza "chowa się" w cieniu innych, bardziej wyrazistych bohaterów, za to w filmie wysuwa się na pierwszy plan i zyskuje ogromną sympatię widzów jako postać szlachetna, pogodna i z poczuciem humoru. Świetnie spisali się również młodzi aktorzy: Michał Żebrowski (Tadeusz) i pełna wdzięku debiutantka Alicja Bachleda-Curuś (Zosia).

          Film "Pan Tadeusz" to również piękne obrazy przyrody, dokładnie odtworzone wnętrze dworku szlacheckiego i zamku, zwyczaje szlachty. Jest więc gaj, w którym przechadzają się bohaterowie na kształt "elizejskich cieni", zbierając grzyby, jest matecznik - nieprzebyte ostępy leśne i trzęsawiska; jest zegar wygrywający melodię "Mazurka Dąbrowskiego" i stary zegar na zamku, nakręcany przez Gerwazego. Zobaczymy też, jak parzono kawę we dworze, jak ucztowano, usłyszymy Jankiela grającego na cymbałach, ujrzymy wreszcie słynnego poloneza, jednoczącego wszystkich tańczących go bohaterów filmu.

          Adaptacja filmowa zawsze będzie inna niż tekst, na podstawie którego została stworzona. Pytanie tylko, czy sama w sobie będzie udanym dziełem. Myślę, że "Pan Tadeusz" jest udanym filmem. Przekazuje nam to, co najistotniejsze - także i dla Mickiewicza - uświadamia nam, że do osiągnięcia wspólnego celu potrzebna jest zgoda, jedność tych, którym na osiągnięciu tego celu zależy. Utrwala kruchy i piękny obraz przeszłości, kraju dzieciństwa poety, jego "małej ojczyzny". Przy tym wszystkim nie jest też pozbawiony humoru. Warto to zobaczyć i przeżyć - pośmiać się, zachwycić i wzruszyć.

Marta Oleszkiewicz

Wirtualny Łuków - strona główna

1