Instrukcja
poruszania się po bloku operacyjnym
( w wersji pierwotnej
napisana dla keskese
– trzymaj się, dziewczyno ! J )
Co to jest ten blok ?
Blok operacyjny to nie tylko sala operacyjna, ale cała wydzielona cześć szpitala, w ktorej oprócz sal operacyjnych ( szpitale posiadają przeważnie więcej niż jedna na bloku ) są też magazynki na sprzęt sterylny, szatnie, sala wybudzeń, pokoje wypoczynkowe dla personelu itd.
Po bloku poruszać się można tylko w obuwiu
‘blokowym’ – czyli klapkach albo drewniakach tylko do tego celu używanych. Więc
gdy ktoś planuje udział w większej ilości zabiegów ( kółko, chodzenie na
oddział jako wolny strzelec ), powinien się szarpnąć na zakup jakichś chodakow.
Podobny reżim tyczy się ubioru. Przeważnie pielęgniary burczą, jak się w ogóle
wchodzi na blok w ubiorze typu „cywil + fartuch”, a już wałęsanie się w nich po
bloku ( nie daj Boze wejść w tym na salę !!! ) jest niedopuszczalne. Natomiast
nie robią dymu jak się jest w mundurku ( czyli „fartuchowa” bluza i spodnie
albo spódniczka ) – poza salą operacyjną możesz spokojnie poruszac się w tym po
całym bloku ( ale oczywiście w chodakach blokowych ! ). Dlatego jeśli są
powody, dla których chcesz kupić sobie chodaki na blok, to tym bardziej
potrzebować będziesz takiego mundurka.
Jeśli wybierasz się na salę operacyjną ( jako asysta chirurga albo
anstezjologa ), musisz przebrać się w mundurek blokowy. Zazwyczaj zapas
mundurków wala się w przebieralniach, są one jednak zazwyczaj dość mocno
zróżnicowane pod względem stopnia zużycia ( zeszmacenia, mowiąc jaśniej ).
Warto wiec być na bloku przed innymi J,
żeby nie wygladac jak strach na wroble. Często też już w przebieralni można
znaleźć czepek i maseczkę. Jeśli ich jednak tam nie ma, to spoko – na bank będą
w myjni.
Pewnie się zastanawiasz, jak to jest z tymi
czepkami i maseczkami. Otóż na salę nie wolno wchodzić bez czepka. Co do
maseczki jest trochę większy luz: w zasadzie obowiązek noszenia jej zaczyna się
– tak mniej wiecej - w momencie szykowania sterylnego sprzetu, gdy
instrumentariuszka rozkłada narzędzia i chusty. A trwa do chwili, gdy kończy
się zaopatrywanie rany pooperacyjnej.
Obowiazuje tylko instrumentariuszkę, operatorów i ich asystę – czyli tych, którzy będą mieli styczność z polem operacyjnym i narzędziami. Obsada anestezjologiczna jest z tego przykrego zabiegu zwolniona.
Dlaczego przykrego ? Bo wymaga sporej
gimnastyki przy umywalce, cierpliwosci i niszczy skórę. Ale na szczęście
dotyczy tylko dłoni i przedramion.
Mycie odbywa się w myjni, będącej
przedsionkiem sali operacyjnej. Musisz już niestety być w maseczce i czepku.
Zaczyna się od znalezienia sterylnie pakowanej szczotki i wyłuskania jej z tego
opakowania. Potem ustawiasz sobie temperaturę wody – później już bawić się
kurkami nie powinnaś. No i myjemy się ową szczotką czy szczotko-gąbką, nie
żałując mydła w płynie z podajnika.
Pamiętaj – od tej chwili Twoje dlonie nie mogą
niczego dotykać !
Jeśli potrzebujesz więcej mydła, chcesz zamknąć strumień wody z kranu albo nabrać płynu dezynfekcyjnego – robisz to wszystko łokciem ! ( krany i podajniki mydła i płynu mają wajchy ).
Dłonie i przedramiona myje się 3 krotnie,
według ( no, bez przesady, ale staraj się jednak zachować ideę instrukcji )
schematu wiszącego przeważnie nad kranem. Jeśli myjesz się szczotko-gabką, to
szczotki użyj tylko do paznokci ( czasem są do tego specjalne rysiki dołączone
do szczotki ) i kłykci; resztę myj gąbką – szkoda skóry.
Mycie dloni i przedramion ma to do siebie, ze mydliny i woda mają spływac OD DLONI. Inaczej mowiąc, caly czas dlonie i przedramiona musisz mieć skierowane do góry ! Tak, żeby woda ściekała Ci po przedramionach do łokci ( często wtedy leci dalej, po ramionach, i wlewa się pod mundurek – bardzo niekomfortowa sytuacja ). Podobnie jest z plukaniem po każdym z 3 szorowań – trzeba wykonać taki dziwaczny ruch ręką, przesuwając ją – z dłonił cały czas w górze – przez strumien wody. Płuczesz ręce pojedynczo.
Pewnie się zastanawiasz, jak to do licha wygląda na żywo ??? Otóż jest przy tym mnóstwo chlapania, ale tym się nie przejmuj – nikt nie zrobi Ci bury za zachlapaną podłoge myjni ! Uważaj raczej na to, żeby samemu nie przemoczyć się za bardzo. Coraz częściej w użyciu są fartuchy foliowe jednorazowego użytku, podobne krojem do kuchennych. Po umyciu osoba, która da Ci suszenie, zrywa też wtedy taki fartuch z Ciebie. Ja jednak uważam stosowanie tych fartuchów za narcyzm i rzecz wielce nieekologiczną. Inną rzeczą, która utrudnia mycie rak, jest fakt, że nikt jak dotychczas nie odkrył, ze umywalki w myjni powinny być wyżej niż te w łazienkach !
Po trzecim płukaniu rąk musisz je osuszyć. Więc albo jakaś pomocna dloń da Ci sterylną serwetkę czy gaziki ( bzdurny pomysł z tymi gazikami, ale są o wiele tańsze niż serwetki ), albo czekasz – co w przypadku studenta albo stazysty jest czestsze – az same wyschną. Cały czas trzymasz dłonie z dala od korpusu ( Twój mundurek nie jest sterylny ) i od wszystkiego dookoła. Jak już skóra jest sucha, to chlapiesz na dłonie – wajchę naciskasz ŁOKCIEM ! -
plyn dezynfekujący i wykonujesz mokrymi od
tego spirtu dłońmi ruchy myjące. Płynu dezynfekcyjnego nie wycieramy – musi sam
wyschnąć. I lege artis trzeba wykonać te dezynfekcje również 3 razy ( w życiu
naprawdę nie robi się tego 3 razy ). Jesteś teraz gotowa, żeby wejść na salę.
Ale najpierw Ci opowiem, jak wygląda przygotowanie do zabiegu.
TYMCZASEM NA SALI...
Pacjent przyjeżdża na blok tak jak go Bozia stworzyła. Na bloku zostaje przełożony na wózek blokowy i na nim wjeżdża na salę. Tam przechodzi bądź zostaje przełożony na leżankę, na której będzie operowany. Po czym ma miejsce następująca sekwencja wydarzeń:
1. Anestezjolodzy go znieczulają.
2. Jeśli pacjent ma być w narkozie, to zostaje uśpiony, zwiotczony i zaintubowany ( rurka przez buzię do tchawicy ), a następnie podłączony do respiratora.
3. Pacjenta układa się tak, żeby miejsce cięcia wyeksponować. W tym bierze udział chirurg.
4. Chirurg maluje okolice cięcia braunodermem, żeby zdezynfekować skórę.
5. Chirurdzy ubierają się w fartuchy i rękawice.
6. Przygotowuje się pole operacyjne – obkłada się pacjenta sterylnymi chustami, które mocuje się do niego takimi szczypczykami, specjalną folią samoprzylepną albo... przyszywa ( to może szokowac ). Robi się parawan, odgradzający pole operacyjne od dogłowowej części ciała.
7. Zaczyna się zabieg.
W zabiegu operacyjnym uczestniczą ( są na sali ): chirurg z asystą ( inni chirurdzy, stażyści, napaleni studenci ), anestezjolog z pielegniarką anestezjologiczną ( ci sobie czytają gazety albo umilają zabieg chirurgom konwersacją ), instrumentariuszka, druga pielegniarka, a czasem dwie.
Jeśli idziesz na zabieg jako asysta
chirurgiczna, to wchodź najlepiej po innych chirurgach. Bardzo ważną rzeczą
jest zachowanie sterylności własnej, innych i sprzętu.
Chirurdzy i instrumentariuszka są w czasie
zabiegu ubrani w długi fartuch, wiązany z tyłu i specjalne długie, sterylne
rękawiczki lateksowe założone na mankiety fartucha.
Fartuch taki dostajesz w swoje umyte i
sterylne łapki i musisz go umiejętnie założyć – tak, żeby jego zewnętrzna
strona nie otarła się o nic z Tobą samą włącznie i tak żeby Twoje ręce niczego
innego poza nim nie dotknęły. To jest trudne, zwłaszcza w zatłoczonej sali, gdy
ci wszyscy ludzie coś tam robią, łażą, biegają, krecą się... Jeśli nie będziesz
tam jako chirurg, to najlepiej ten moment przeczekaj na zewnątrz albo gdzieś w
kącie.
Po założeniu fartucha pani pielęgniarka
nadstawi Ci rękawice do założenia; zakłada się je zdecydowanym pchnięciem ręki
w głąb rekawicy ( he he, jak ginekolog J
).
Pamiętaj, że po założeniu fartucha i rękawic jesteś
sterylna tylko z przodu – tył masz „brudny”, więc uwaęaj, żeby nim się nie
zbliżać do pola operacyjnego, frontu innych chirurgów i instrumentariuszki oraz
stolika z narzędziami.
No więc już jesteś ubrana jak najmłodsza żona irańskiego mułły i stajesz przy pacjencie. Jakie to uczucie ? Przede wszystkim – GORĄC ! Moim zdaniem większość przypadków zasłabnięcia przy operacji to wina przegrzania. Masz na sobie mundurek, ciężki fartuch, rękawice, czepek, maseczkę ( nie wiąż jej zbyt ściśle ! ).
Po drugie – ciągle ktoś na Ciebie krzyczy albo Cię upomina. Trzeba się na to uodpornić psychicznie. Nawet na swoją ukochaną instrumentariuszkę chirurg potrafi wrzasnąć niecenzuralnie. Specyfika zawodu. Jako najmłodsza i najmniej ważna jednostka będziesz czasami dostępować zaszczytu trzymania haków ( odciagających skórę, mięśnie, narządy od operowanego detalu ). Ponieważ jest to monotonne, bolesne dla mięśni ciągle napiętych w jednej pozycji, a na dodatek ciągle Ci się będą te tkanki wymykać ( wtedy jest opiernicz ), przeciętna to frajda. Ale wcześniej czy później podoba się każdemu.
Ja nie mogę – ja mdleję
Powiedzmy sobie szczerze – trzeba być psychopatą, żeby dobrze znosić lejącą się krew, widok dziury w ciele człowieka, słuchać odgłosu prucia rozwarstwianych ręcznie mięśni i wdychac dym z palonych nożem elektrycznym ( nie wszędzie się go stosuje ) tkanek. Być może Ty też będziesz mieć problemy z tolerancją tych rzeczy. Ale nie przejmuj się ani nie załamuj – TO JEST ULECZALNE ! Po prostu czasami nie można sobie pozwolić na zasłabnięcie. Na przykład gdy stajesz do zabiegu jako jedyna asysta. Albo gdy operujesz z jakimś tyranem J . Ja miałem z tym problemy przez całe studia ( gdy robiłem sekcję zwłok na sądówce, 3 razy musiałem wyjść do sali obok i poczekać, aż wróci mi wizja i przestanie piszczeć w uszach J ) i przeszło mi dopiero na stażu.
Zresztą nikt nigdy nie zasugeruje, że mając podobne sensacje jesteś kimś gorszym, albo się nie nadajesz. Mój dyrektor, który jest torakochirurgiem ( od klatki piersiowej ), w początkach swej kariery wymiotował J . Wielu innych chirurgów też kiedyś to miało.
Więc uszy do góry !
Kończę ględzić
Mam nadzieję, że moje spostrzeżenia w jakiś sposób się kiedyś przydadzą i zaoszczędzą Ci kolejnych opeerow i pouczeń. Ale tak zupełnie bez nich to się nie obejdzie. Ważne, żeby nie brać ich do serca tylko do głowy.
Nie twierdzę też, ze mój opis i króciutki poradnik jest uniwersalny – opisałem głównie blok operacyjny w Dolnośląskim Centrum Gruźlicy i Chorób Płuc we Wrocławiu ( zwanym inaczej „szpitalem na Grabiszynskiej” ). Ale myślę, ze wszędzie indziej jest podobnie.
Więc – miłej zabawy !
kklement
kklement@dilnet.wroc.pl