Menu:
~ Dlaczego w r. 2000?
~ Zycie na dworcach...
~ Co wolno wojewodzie...
~ Przyrost naturalny a sytuacja mieszkaniowa...
~ Spadek popularnosci Unii Wolnosci
~ Audi dla bohatera i inne dowcipy...
~ CDN
Dlaczego w r. 2000?
Kraj obiegla radosna nowina. "Geniusz Tater i Baltyka"
- towarzysz, pardon Profesor Balcerek zapowwiedzial na r. 2000 wprowadzenie
liniowego podatku dochodowego w wysokosci 17%. No, no. Wzial i wymyslil
- Geniusz zaprawde. Jak zwykle jednak mamy tu do czynienia z kilkoma "haczykami".
Jak wiadomo powszechnie, wraz z nowym systemem administracyjnym czeka nas
wejscie w nowy sposob placenia podatkow. Krotko mowiac zwykly, szary, "przecietny"
podatnik zaplaci 17% + x + y + z + ..., co w sumie da kwote wyzsza nic
placona dzis. "Wiele trzeba zmienic, by wszystko zostalo po staremu"...
Zapewne lekka ulge odczuja bogacze, ale ilu ich jest?
Wszak placone przez nich podatki i tak zawsze byly, sa i beda marginalna
czescia budzetu panstwa.
Jedyne, co chwali sie "profesjonalistom z UW" to swego
rodzaju "kultura" i "przyzwoitosc" - w koncu "robia dobrze" swoim przyjaciolom
i sponsorom. Mogliby zaczac wczesniej, ale dobre i to...
Zastanawia natomiast dlaczego dopiero w r. 2000? Wszak,
jesli ma to byc zmiana na plus, czemu by nie wprowadzic jej juz dzis? Co
jest takiego specjalnego, gdy idzie o rok 2000? Pomijajac urocza "kraglosc"
daty - chyba nic poza... no wlasnie: wyborami prezydenckimi. Jest chyba
oczywiste, ze gwiazda tow. K., syna NKWD-zisty, przy tym pijaka i aferzysty,
raczej blednie, a do tego czasu na pewno zgasnie. Jedynym wiec "mocnym
i pewnym" kandydatem "lewego" skrzydla Partii Wladzy na prezydenta bedzie
nikt inny jak "Geniusz Tater i Baltyka" - tow., pardon Profesor Balcerek.
Nie ma oczywiscie watpliwosci, ze kandydatem "prawego" skrzydla Partii
Wladzy bedzie Bolek-bis tj. tow., pardon panKrzaklewski, ale to tylko tak
na marginesie...
Tak czy inaczej mamy dwie opcje:
a) Podatek dochodowy (calkowity) wyniesie rzeczywiscie
17%, co byloby pozytywem, ktorego skutki bedzie mozna bardzo szybko odczuc.
Jednak istnieje niebezpieczenstwo, ze ludziska w koncu sie pokapuja, ze
skoro 17% jest czyms dobrym, to czyms zlym bylo wprowadzenie tego w roku
2000, a nie np. 1990.
Malo tego, moga sobie nawet przypomniec, ze kiedy w tamtym
wlasnie okresie UPR juz to postulowala, byla za to wyzywana od "faszystow"
i "antysemitow", ze o pieszczotliwie brzmiacym okresleniu "oszolomy" nie
wspomne... I przez kogo? Ano, ni mniej ni wiecej tylko np. "Geniusza Tater
i Baltyka", ktory teraz sam to w sposob wrecz genialny i nowatorski wykoncypowal...
Jedyna wiec metoda unikniecia klopotow wyborczych bedzie
wziac przeciwnika (tj. spoleczenstwo) przez zaskoczenie - wprowadzic zmiane
blisko wyborow, a przy tym glosno, do znudzenia wrecz informowac poprzez
"srodki masowego razenia" o jej genialnosci, nowatorskosci oraz innych
licznych zaletach.
b) Druga mozliwosc - ta opisana na wstepie. Calkowity podatek moze byc znacznie wyzszy niz 17%, wyzszy nawet niz obecny. Wyobrazmy sobie, ze nowa kwota wchodzi w zycie w roku 1999 i podatnicy w roku 2000, w okolicy wyborow prezydenckich, oddaja juz PIT'y wypelnione wg nowych zasad. Tzn. placa juz nowe, wyzsze podatki. Katastrofa. Znow widzimy, ze jedyna szansa unikniecia kleski jest wprowadzenie zmiany w takim czasie, by nie byla odczuwalna w momencie wyborow... A potem juz "normalnie" - "po nas chocby potop", czyli utarta juz sciezka, wg. starego, doskonale sprawdzonego scenariusza: w kolejnych wyborach paleczke przejma koledzy z "prawicy", po to, by w nastepnych przekazac ja znow kolegom z "lewicy" - tak, by nieustajaca sztafeta robienia luddzi w bambuko mogla byc bez przeszkod dalej rozgrywana...
Oba z wyzej opisanych scenariuszy maja wspolny mianownik.
Zmiany nalezy wprowadzic bardzo blisko wyborow, tak, by zdezorientowany
i ogluszony propaganda lejaca sie z mediow "szary czlowiek" nie mial czasu
na polapanie sie o co tak naprawde w tym wszystkim chodzi. Teraz juz chyba
nie ulega watpliwosci, ze moze to byc w roku 2000 albo nigdy...
27 VI 1998 r.
Zycie na dworcach...
Dziwi mnie ogromnie postawa wielu - zdawaloby sie normalnych
i trzezwo myslacych ludzi - wobec zjawiska zamieszkiwania dworcow kolejowych
przez ludzi bezdomnych, alkoholikow, cpunow, HIV-owcow, oraz rozmaity element
zwany potocznie menelami. Otoz dla wielu ludzi zamiar usuniecia w/w z dworcow
pachnie faszyzmem, oraz tzw. "brakiem serca". Jednak swiadczy to jedynie
o tym, iz ludzie tak myslacy nie wiedza czym sa dworce kolejowe, tj. jaka
dokladnie jest ich funkcja. Otoz - tu wyjasniam niezorientowanym - dworzec
kolejowy, jak sama nazwa wskazuje jest (a przynajmniej tak byc powinno)
budynkiem nalezacym do przedsiebiorstwa swiadczacego uslugi transportowe,
a jego celem - poza sprzedaza biletow, co oczywiste - jest maksymalne uprzyjemnienie
klientowi (lub osobie zainteresowanej) czasu oczekiwania na pociag. Mam
tu na mysli tak podstawowe rzeczy jak ochrona przed deszczem i wiatrem
oraz standardowe "wygody", ze o takim luksusie jak bar czy sala TV nie
wspomne...
A jak jest w rzeczywistosci? Dam przyklad dworca wroclawskiego,
prawdopodobnie najladniejszego w Polsce z punktu widzenia architektury
i ... niestety az nazbyt dobrze mi znanego z innego nieco punktu widzenia
(zwlaszcza powonienia). Juz w promieniu kilkudziesieciu metrow od dworca
wyczuwa sie w powietrzu charakterystyczny smrod... Wewnatrz nie czeka nas
oczywiscie nic lepszego. Jestesmy glodni? Wspaniale! W tunelu prowadzacym
z hallu na perony czekaja na nas budki z najlepszym i najtanszym fast-food'em
w miescie. Co z tego, skoro spozywac musimy w takich warunkach, iz po chwili
srednio wrazliwemu czlowiekowi robi sie niedobrze...
Naturalne jest chyba, ze jako klienci przedsiebiorstwa
PKP chcielibysmy by nasza podroz laczyla sie wylacznie ze wspomnieniem
komfortu oraz milych doznan estetycznych... Niestety. Tu dochodzimy do
sedna. Klucz lezy w tym, ze PKP jest monopolista, wiec po prostu ma w d...uzym
powazaniu to, w jakich warunkach korzystamy z jego uslug... Co mnie dzwi
- ludzie, ktorzy krytykuja pomysly usunieciia meneli z dworcow, sa czesto
drobnymi przedsiebiorcami - wlascicielami firm. Chyba nigdy w zyciu nie
zastanowili sie nad tym (nawet nie przyszlo im to do glowy) jak wygladalyby
obroty ich przedsiebiorstw, gdyby wizytowka ich siedzib zamiast gustownie
urzadzonych biur oraz atrakcyjnych sekretarek byli oczekujacy najwyrazniej
na cos brzydko pachnacy osobnicy...
Jaka jest roznica pomiedzy dowolna prywatna firma oraz
PKP? No wlasnie: PKP nie jest firma prywatna. Nie ma konkurencji w tej
samej branzy. Wiec skazani jestesmy na to, ze podroze koleja kojarzyc sie
nam beda zawsze z brudem oraz zapachem w najlepszym wypadku radzieckich
perfum...
I jeszcze jedno: nie jestem "rasista", "czlowiekiem pozbawionym
wrazliwosci", "faszysta", "antysemita" itp. Nie mam nic przeciwko prawu
ludzi ubogich do zycia i bytowania. Uwazam, ze nalezy popierac wszystkie
inicjatywy prywatne i koscielne majace na celu zapewnienie tym biednym
ludziom dachu nad glowa, jadla, ubrania itp. Sam tez takie przedsiewziecia
wspieram. Uwazam jednak, iz dworce kolejowe sa dedykowane konkretnej funkcji
i NIE moga byc zastepczym domem dla tych, ktorzy sa wyrzutem sumienia socjalistycznych
rzadow oraz osob skapiacych na pomoc dla ubogich. Podswiadoma akceptacja
dla dworcowej wegetacji nedzarzy nie jest i nie moze byc wymowka ani zrodlem
komfortu sumienia. Na pewno nie.
27 VI 1998 r.
Co wolno wojewodzie...
W Kraju wciaz emocje zwiazane ze sporem o liczbe i ksztalt
przyszlych wojewodztw. Dla Narodu moze to z pozoru wygladac na kolejny
temat zastepczy - ot, po latach znudzila sie ludziskom cala ta aborcja
wiec wladza wymyslila cos innego, by znow miec nad czym deliberowac...
A wiadomo, ze kiedy nasi dobroczyncy - Parlament i Rzad
- urzeduja, obraduja, czuwaja - czyli krotkko: pracuja, my - Narod - jestesmy
bezpieczni jak niemowle przy piersi matki - zlego tu nic nas nie spotka,
sen mozna miec spokojny - -im mocniejszy tym lepiej...
Mozna spekulowac o co chodzi - czy o liczbe glosow dla
roznych partii w nastepnych wyborach, czy moze o to, ze ktos chce miec
wojewode w miescie X, a nie Y, a mieszka w takiej chalupie, ze ruszac mu
sie jej nie chce, czy moze o jeszcze cos innego... Malo kto jednak zdaje
sobie sprawe z tego jakie jutro beda dla mieszkancow "frontowych" wojewodztw
konsekwecje dzis podjetych decyzji. Wszak "konstytucje" mamy taka jak trzeba
i projewropejska, system niedlugo zmieniamy na federalny bo wiadomo: lan...
pardon wojewodztwa maja byc silne... Chyba nikogo specjalnie nie zdziwi
jesli za lat kilka czesc wojewodztw (o dziwo bardzo zgodnie i konsekwentnie
tylko te zachodnie) zglosi akces do Nie... pardon Jewropy, a ta druga czesc
(o dziwo bardzo zgodnie i konsekwentnie tylko te wschodnie) do Wspolnoty
Niepodleglych Republik Radzieckich. W koncu wszystko odbedzie sie zgodnie
z zapisami konstytutki, w pelni formalnie i oficjalnie. Tak, ze po osiemdziesieciu
kilku latach jakiej takiej egzystencji znienawidzony przez wielu "bekart
traktatu", znow przestanie byc pojeciem geograficznym, a stanie sie pojeciem
jedynie historycznym i to z gatunku "najwieksze kleski i zakazane historyjki"...
Dla tych, ktorzy dzis mieszkaja na terenach "frontowych" jest to sprawa
niebagatelna - wlasnie decyduje sie, czy zyc beda w Jewropie czy tez w
Jewrazji...
Tak wiec trwa zawzieta "debata" (przeciez malo kto orientuje
sie, ze w tej "Lidze Mistrzow" zespoly, choc koszulki maja roznych kolorow,
to sponsorow tych samych...) nad tym jak tych Lechitow zrobic w konia po
raz n-ty, zeby i cesarz byl rad i caryca kontenta...
5 VIII 1998 r.
Przyrost naturalny a sytuacja mieszkaniowa.
Czy przyrost naturalny jest waznym czynnikiem stymulujacym
koniunkture w budownictwie? Niedawno spotkalem sie z opinia, ze nie. A
wrecz przeciwnie, ze w sytuacji, gdy spoleczenstwo cierpi z powodu trudnej
sytuacji mieszkaniowej, przyrost naturalny moze byc wylacznie czynnikiem
pogarszajacym stan rzeczy. Ze rzekomo "sam popyt nie wystarczy". Oczywiscie
w warunkach socjalizmu czy komunizmu twierdzenie to moze byc prawdziwe
dlatego, ze w takich warunkach nieublagane prawo rownowazenia popytu przez
podaz prowadzi zwyczajnie do aberracji. Komunisci tym sie roznia od socjalistow,
ze komunisci wszystkiego zabraniaja, podczas gdy socjalisci zabraniaja
tylko czesci rzeczy, a pozostale maksymalnie ludziom utrudniaja. To sie
tyczy takze produkcji i konsumpcji mieszkan. W tych warunkach oczywiscie
prawda jest, ze przyrost naturalny, zwiazane z nim odmlodzenie spoleczenstwa
niczego nie rozwiaza, bo skoro z definicji mieszkan/domow posiadac ludziom
nie wolno (komunizm a ta kapitalistyczna wlasnosc prywatna...) albo posiadanie
takie musi byc maksymalnie utrudnione (socjalizm a ta kapitalistyczna wlasnosc
prywatna...) to wiadomo: nie poradzi i juz.
Jednak jesli mamy do czynienia z normalnym systemem,
tj. takim, w ktorym zdecdowana wiekszosc obywateli stac na to aby kupic
przyzwoity dom czy mieszkanie na kredyt rozlozony powiedzmy na 30 lat (jak
ma to miejsce w USA) to... oczywiscie musimy zastanowic sie najpierw jak
taki system musi wygladac. Dwa oczywiste warunki, wysokie zarobki oraz
niskie ceny, przekladaja sie na: niskie podatki od dochodu osobistego oraz
niskie (lub w ogole zadne) podatki od przedsiebiorstw, a takze od konsumpcji.
To wydaje sie oczywiste, choc niestety nie kazdemu. Czy jednak to wystarcza?
Wg mnie odpowiedz brzmi: niestety nie. Dlaczego? Otoz budownictwo mieszkaniowe
to nie obwozny handel na zasadzie "dzis cukierkami, jutro marchewka, pojutrze
maka". Budownictwo konca XX w. to kombinacja kapitalu (wraz z systemami
bankowo-kredytowymi), przemyslu, nowoczesnych (czesto tzw. "kosmicznych")
technologii oraz oczywiscie - last but not least - zasobow ludzkich. Aby
caly ten interes mogl sie krecic potrzebna jest gwarancja utrzymania koniunktury
w dluzszej prespektywie. Nikt przeciez nie zainwestuje w interes, ktory
moze sie zwrocic za lat 20-30, jesli nie bedzie mial pewnosci, ze cala
sprawa nie upadnie po 10-ciu.
Wyobrazmy sobie, ze w Polsce (czy np. USA, czy gdziekolwiek
indziej) przyrost naturalny wynosi 0 oraz, ze 99% obywateli stac na to,
aby kupic lub zbudowac dom, ewentualnie wynajac mieszkanie. Wiem, ze to
wydaje sie malo realne w panujacym obecnie wszedzie socjalizmie, ale przeciez
wszystko moze sie odmienic... Otoz obawiam sie, ze w tej sytuacji po krotkim
czasie wszyscy beda miec juz swoj dach nad glowa i ... koniec. Tzn. skonczy
sie popyt, wiec "upasc" musi tez podaz. Fabryki materialow budowlanych
(te, ktore nie "zalapia sie" na produkcje dla inwestycji komercyjnych)
po prostu zbankrutuja, banki przestana udzielac kredytow gdyz nie bedzie
chetnych itd... Oczywiscie raz na jakis czas ktos bedzie chcial zmienic
mieszkanie na lepsze (lub gorsze) i stworzy "popyt". Wyzbywajac sie jednak
poprzedniego (co najczesciej ma miejsce) popyt ten wyrowna podaza w sensie
statystycznym. W najlepszym wypadku, dzieki "lancuszkowi szczescia" jakas
firma dostanie kontrakt na wybudowanie luksusowej willi, a moze nawet palacu,
podczas gdy w jakiejs niepopularnej dzielnicy zwolni sie mieszkanie o najnizszym
standardzie i z braku chetnych do zakupu zostanie wkrotce przejete przez
bezdomnych oraz golebie... Jednak takie "transakcje stulecia", jak sama
nazwa wskazuje, beda miec miejsce niezwykle rzadko, co oznacza zastoj i
smierc...
Ktos tu wybuchnie smiechem - jakiez to naiwne i uproszczone
rozumowanie! Przeciez ludzie co jakis czas wyzbywaja sie starych domow
i nabywaja nowe i nie jest to zjawisko odosobnione! Otoz to, owszem, ale
nie u nas. Byc moze w USA, ale nie u nas. Przyczyn jest kilka. Jedna z
nich jest mentalnosc. W USA zapewne mieszka sie na tym samym miejscu srednio
kilkanascie lat. Poza tym, z uwagi na uwarunkowania klimatyczne, nie trzeba
budowac domow, ktore przetrwaja wszystko. Sa to po prostu lekkie, drewniane
konstrukcje, ktore maja stac gora 50-60 lat. W Polsce i w ogole w Europie,
choc moze w nieco mniejszym stopniu, jest inaczej. Migracja ludnosci jest
zdecydowanie mniej intensywna a i domy (tez glownie z powodu uwarunkowan
klimatycznych, ale takze ekonomicznych) buduje sie na wiele pokolen - 200-300
lat (uwaga: nie dotyczy konstrukcji PRL-owskich blokow).
Dlatego uwazam, ze przyrost naturalny, staly i wysoki,
jest czynnikiem bardzo waznym dla "budowlanego" sektora ekonomii. W krajach
zachodnich jest on czesto zastepowany przez imigracje (Australia, Nowa
Zelandia, USA, czesc Europy Zachodniej) . Nam chwilowo to nie grozi, wiec
moze zanim wprowadzenie w zycie wartosci konserwatywno-liberalnych wysunie
nasz kraj na swiatowa czolowke bogactwa i uczyni potencjalnym celem imigracji,
sami postaramy sie o wzrost popytu?...
2 XI 1998 r.
Spadek popularnosci Unii Wolnosci
Ja to wyjasnie. UWola nie obiecuje gruszek na wierzbie.
Wystarczy umiec czytac miedzy wierszami by zrozumiec ich program. Ci, ktorzy
nie umieja, odbieraja go tak: "My pracujemy w bialych rekawiczkach". Ci,
ktorzy umieja, czytaja to: "My was zalatwimy w bialych rekawiczkach".
"Yntelektualystom" podobaja sie te salonowe "biale rekawiczki"
- to elektorat UWoli. Reszta ludzi, nie lubbi UWoli - ci pierwsi za to,
ze nie rozumieja "o co w tych salonach biega", ci drudzy za to "zalatwienie"
...
Ot i wsio.
A spadek zawdzieczamy temu, iz coraz wiecej sympatykow
UWoli zauwaza, ze te biale rekawiczki sa w rzeczywistosci mocno nieswieze...
10 XII 1998 r.
Audi dla bohatera i inne dowcipy...
Mimo, iz weszlismy podobno w nowy wiek (kalendarzowo rzecz
ujmujac, gdyz tak naprawde, historycznie, wiek XXI zacznie sie z chwila
zakonczenia III Wojny Swiatowej, podobnie jak mowi sie, ze wiek XIX skonczyl
sie w r. 1914) zycie w Polsce nie uleglo zmianie ani na jote. Wciaz nie
jest wesolo, ale za to jest bardzo smiesznie. Nie tylko w Polsce zreszta.
Chocby w takich Niemczech. Wyszlo nagle na jaw, ze wybitny dzialacz na
rzecz utworzenia IV Rzeszy - zgodnie z wola Adolfa H. - o zasiegu europejskim
oczywiscie, kopal 30 lat temu wraz z kolega policjanta, a dzis tlumaczy
sie, ze walczyl z faszyzmem...
W Polsce jest jednak - jak zwykle - jeszcze smieszniej.
Adam Malysz wygral "niestety" Turniej 4 Skoczni i teraz nie wiadomo co
poczac z jego Audi. Spory sie tocza: podarowac podatki bohaterowi narodowemu
czy tez nie?...
Ja Malyszowi tego A4 Quattro nie zazdroszcze, przeciwnie
- gratuluje, winszuje i ogolnie raduje sie serce moje a dusza dumna unosi
sie ku sufitowi. Niemniej, prawo jest jedno dla wszystkich, to chyba oczywiste,
gdyz Polska aspiruje podobno do bycia panstwem prawa. Niestety, bohaterow
narodowych tym bardziej nie wolno demoralizowac - wygral, jesli przepisy
tak kaza, musi podatki zaplacic. Oczywiscie Polacy (wierni fani sportu
i nie tylko) moga przeciez zrobic zbiorke na rzecz zaplacenia tych cel,
podatkow i akcyz. Dawniej wybitnym rodakom Narod kupowal dworki, teraz
moze chocby zrefundowac podatki od Audi wybitnemu skoczkowi. A przy okazji
moze troche Narodowi klapki z oczu opadna i zobaczy czemu, a raczej komu
te wszystkie zlodziejskie przepisy sluza...
Dowcipow na tym jednak nie koniec. Okazuje sie, ze w studio, gdzie Monika Olejnik do niedawna goscila osoby zapraszane do "Salonu politycznego 3-ki", zamontowana byla pod stolem specjalna deska oddzielajaca tego najbardziej meskiego sposrod polskich dziennikarzy od siedzacych obok gosci. Teraz zagadka: po co byla ta deska? Czyzby wybitnie "obiektywna" Olejnik bala sie, ze doprowadzony przez jej "obiektywizm" do pasji gosc kopnie ja pod stolem? A moze Olejnik jest nimfomanka i deske zamontowano aby chronic gosci przed jej za-/po-pedami? Ktoz to moze wiedziec w dzisiejszych, jakze naznaczonych tolerancja czasach?
A do tego jacys faszysci z nie-Rrzadu znow zabronili ludziom leczyc sie zagranicznymi, ratujacymi czesto zycie lekami, ktorych odpowiednikow w Kraju nie produkuje sie...
Coraz mniej chyba dziwi w tych warunkach, iz wielu wybiera
smierc szybka i radosna - po zazyciu nowego narkotyka "UFO", ktory daje
"kopa" raz ale za to dobrze.
9 I 2001 r.
Zagladaj, prosze, co jakis czas, gdyz strona ta jest tworzona na okraglo...