Andrzej
Jóźwiakowski
ZWIĄZEK
HARCERSTWA POLSKIEGO (Z H P)
W
SZCZEBRZESZYNIE W LATACH
1944 – 1949
ROK
1945/1946
Rok
pracy harcerskiej, zgodny z rytmem pracy szkół, zaczynający się
od września 1945 przyniósł dużo zmian w drużynie
gimnazjalnej. Po wyjeździe Zygmunta Kasztelana nie było właściwie
nikogo starszego z harcerskim doświadczeniem instruktorskim. Młodzież,
która w 1939 r. była na poziomie młodzika i miała około 13
lat, teraz osiemnastoletnia, po długiej przerwie w nauce, pracowała
intensywnie, aby nadrobić zaległości i nie miała czasu dla
harcerstwa.
Aby
nawiązać zerwaną tradycję trzeba było studiować
książki instruktorskie. Biblioteki szkolne były spalone lub
rozgrabione, nowych wydawnictw jeszcze nie było, pozostawało więc
sięgnąć do zachowanych biblioteczek prywatnych, które przetrwały
okupację. I tak profesor Jan Kot ofiarował dwie książki: „Harcerz
w polu” Z. Wyrobka, wydanie z 1926 r. oraz „Gawędy z drużynowym”
H. Glassa, wydanie z 1923 r. Dr Stefan Jóźwiakowski odnalazł „Skauting
jako system wychowania moralnego” Kazimierza Lutosławskiego, twórcy krzyża
harcerskiego, brata sławnego dziś kompozytora. Było to wydanie
wileńskie z 1913 r. - książka z podpisem Jana Gołąba,
założyciela skautingu w Szczebrzeszynie. Zaczęło się
samokształcenie kadry. Bazą była I S.D.H. z której najpierw
odszedł założyciel II S.D.H. Ryszard Jóźwiakowski i jego
przyboczny Jerzy Kołątaj, potem po wakacjach Marian Kopyciak. Ten
ostatni, będąc synem kierownika Szkoły Powszechnej w Brodach Dużych,
założył tam drużynę III S.D.H., im. Księcia Józefa
Poniatowskiego. W tym samym czasie powstała IV drużyna harcerska na
pobliskiej wsi Błonie, założona przez pełną uroku i
energii nauczycielkę szkoły podstawowej, panią Reginę
Rogowską.
Odszedł
również Andrzej Jóźwiakowski i objął funkcję zastępowego
pierwszego zastępu w II Drużynie Harcerskiej im. Stefana Batorego.
Funkcję zastępowego II zastępu objął Mirosław
Bizior, młodzik. Drużyna ta została założona przy
Szkole Podstawowej, która w tym czasie mieściła się w
budynku dawnego magistratu i tzw. „małej szkółce”. Szkoła sąsiadowała
z remizą Ochotniczej Straży Pożarnej, z jej wysoką
drewnianą wieżą i przedwojennym szczegółem pejzażu
Szczebrzeszyna - piękną studnią z wielką dźwignią
drewnianego żurawia.
II
S.D.H. była dość liczna. Trudno dziś odtworzyć pełen
stan osobowy chłopców należących do niej, ale dzięki
fotografiom jest to w dużym stopniu możliwe.
Fot. nr 17. Drużynowy II SDH, Ryszard Jóźwiakowski
Fot. nr 18. Przyboczny II S.D.H. Jerzy Kołątaj
Fot. nr 19. Zastępowy drugiego zastępu II S.D.H. Mirosław Bizior
Fot. nr 20. Zastępowy pierwszego zastępu II S.D.H. Andrzej Jóźwiakowski
Fot.
nr 21. Drużynowy III S.D.H. Marian Kopyciak
Stan osobowy II S.D.H.:
I
Zastęp „Wilków”:
Zygmunt
Andrzejczyk, Edward
Bender, Sławomir
Bujnowski, Jan
Czerw, Jan Czuk, Henryk Droździel, Marian
Hanaka, Andrzej Jóźwiakowski - zastępowy, Jerzy
Kot, Jan Koszel, Mieczysław Mularski, Wojciech
Padias, Jan Piróg, Tadeusz
Wesołowski
II
Zastęp „Sów”:
Mirosław
Bizior - zastępowy, Remigiusz
Bizior, Jerzy Czechoński, Wiesław
Czerniakowski, Zbigniew
Jaroński, Jerzy
Krzaczek, Marek Krzaczek, Roman Mądrakiewicz, Waldemar
Mrozowski, Mirosław Pawłowski, Antoni
Tałanda
W
późniejszym okresie:
II
Zastęp „Lwów”:
Tadeusz
Budzyński, Jan
Jaroński, Janusz
Krukowski, Jerzy Krzaczek - zastępowy, później drużynowy, Wiesław
Kucharczyk, Tadeusz
Kuźma, Robert
Mądrakiewicz, Waldemar
Mrozowski, Jerzy Otłowski, później przyboczny, Mirosław
Pawłowski, dh
Polakowski, Marian Rabiński, Stanisław
Romanowski, Remigiusz
Siwecki
Wrażenia
obozowe opowiadane kolegom i pojawienie się chłopców w mundurach
harcerskich przyniosły efekt w propagowaniu harcerstwa i następne
miesiące owocowały większą liczbą wstępujących
do drużyn i uczęszczających na zbiórki.
I
zastęp II S.D.H. prowadzony przez A. Jóźwiakowskiego, złożony
z zaprzyjaźnionych ze sobą starszych chłopców, przystąpił
z zapałem do pracy. Zwykłe zajęcia harcerskie uzupełniały
prace zarobkowe mające na celu kupno sprzętu i ekwipunku; głównie
chodziło o niemieckie płótna namiotowe. Jedną z form
zarobkowania było zbieranie puszek po konserwach wojskowych z amerykańskiej
pomocy. Wobec braku opakowań puszki te skupował w Zamościu sklep
farbiarski pana Janusza Wołłk-Łaniewskiego, na ulicy Ormiańskiej.
Musiały być czyste i nie kaleczące zadziorami blachy. Zastęp
zaklepywał zadziory, grzał wodę, mył puszki w wannie,
sortował i zawoził tzw. „budą” pana Kitowskiego do Zamościa.
Buda ta to prymitywny dyliżans na gumowych kołach, ciągniony
przez dwa konie, jedyny środek transportu kursujący w tym czasie do
Zamościa. Dzięki własnym pieniądzom sprzęt zastępu
wzbogacił się o cztery trójkątne płótna, po spięciu
których powstawał kilkuosobowy namiot o łaciatym deseniu „panterki”.
Ten namiot oraz trzyosobowy namiot zastępowego pozwalały na
biwakowanie zastępu. Kupiono też plecaki poniemieckie i ośmiolitrowy,
emaliowany kociołek. Przybywało mundurów, a u druha Woźniaka w
Zamościu można było kupić lilijki i sznury. Zaopatrzenie w
ekwipunek i umundurowanie harcerskie nie było jeszcze zbyt dobre, a w owych
czasach trudno było wyobrazić sobie harcerza bez munduru, skórzanego
pasa a przy nim noża fińskiego - finki. Były już metalowe,
okrągłe klamry do pasów z ładną lilijką i inicjałami
ZHP, nie było natomiast finek. Dorabiano więc skórzane pochwy do różnych
noży domowych, gdyż ostry nóż na wycieczce czy biwaku był
niezbędny, choćby do obierania kartofli. Ja również chciałem
mieć finkę i z tej przyczyny zdarzyła mi się przygoda z
rosyjską, wojskową komendanturą miasta. Po wojnie było dość
dużo wojskowych bagnetów, które stały się przedmiotem zabawy w
wojsko. Zresztą były one w cywilnym życiu do niczego nieprzydatne
jako zbyt długie, tępe i dość ciężkie. Miały
natomiast dobry, skórzany zaczep do pasa. Z tego względu poprosiłem
pacjenta mojego ojca, mechanika z cukrowni, pana Eugeniusza Muchę o
przerobienie bagnetu na finkę. Skrócił ostrze z 30 do 13 cm, rękojeść
zmniejszył stosownie do mojej ręki i powstał całkiem ładny
„kindżał”. Niedługo się nim cieszyłem, gdyż
podczas jednego ze spacerów po mieście, w pełnym umundurowaniu, z biało-czerwoną
chustą harcerską na szyi, zostałem zatrzymany przez patrol żołnierzy
rosyjskich, doprowadzony do komendantury w domu parafialnym i mimo tłumaczeń,
że jestem harcerzem, pokazywania zaświadczenia z pieczątką,
zabrano mi nową finkę przy groźnie brzmiących słowach
„nie lzia rużia”. Byłem przestraszony aresztowaniem, zarzutem
posiadania broni i bardzo odczułem upokorzenie, jakie mnie spotkało od
„wyzwolicieli”. Wkrótce po „rozbrojeniu” wypuszczono mnie. Miałem
wtedy 13 lat.
Wojna
i ciągła obserwacja żołnierzy wywarły swój wpływ
na umiejętności musztry typu wojskowego oraz na wyposażenie w
menażki, manierki, lornetki, kompasy, mapniki i łopatki saperskie.
Niektórzy harcerze mieli wojskowe rogatywki i pasy. Postarano się też
o pierwszy proporzec zastępu wyhaftowany przez siostry z sierocińca w
pałacu w Klemensowie. Przedstawiał on brązowego, groźnego
wilka z białymi kłami, na niebieskim tle. Gdy drużyny pojawiały
się na ulicach miasteczka w pełnej gali mundurowej, z barwnymi
chustami, z proporcami, wielu ludzi patrzyło z radością, a dzieci
biegły obok zafascynowane.
Fot. nr 22. Trzy drużyny w Cukrowni Klemensów 1946 r.
Prowadzi
Romuald Kołodziejczyk. Za nim od lewej Jerzy Kołątaj, Marian
Kopyciak, Tadeusz Kościelski. Pierwsza czwórka: Jerzy Żuk, Leszek
Rzepecki, ...?