Andrzej Jóźwiakowski  

ZWIĄZEK HARCERSTWA POLSKIEGO (Z H P)  

W SZCZEBRZESZYNIE W LATACH

1944 – 1949

Wciąż nie było izby harcerskiej więc praca w zimie zamierała, by na wiosnę ożywić się na nowo. Niezapomniane były wycieczki za Brodzką Górę, a także do Nawoza, z nocowaniem w namiotach w parku, w majątku państwa Przyłuskich, nad rzeką Por.

W roku 1946 pierwsze dni maja były bardzo pogodne, ciepłe i zachęcały do rozpoczęcia leśnych biwaków. Tak się szczęśliwie złożyło, że były trzy dni wolne od zajęć szkolnych: 1-go maja było nowowprowadzone przez władze święto pracy, 2-go niedziela a 3-go niezabronione jeszcze święto Konstytucji 3-go Maja. Postanowiliśmy wybrać się pierwszym zastępem „Wilków” do Zwierzyńca. Rozbiliśmy namioty w lesie, między drogą na Józefów a stawami i cieszyliśmy się krzątaniną przy pracach pionierskich urządzania biwaku oraz przygotowaniami do dwudniowego harcowania. Na kolację była jajecznica, zmieszana wprawdzie trochę z igliwiem, gdyż wiatr nawiał trochę świerkowych szpilek do kociołka. Wieczór był bezchmurny i chłodny, ale przy ognisku było ciepło i przyjemnie. Radiowych prognoz pogody jeszcze wtedy nie było, co więcej nie było odbiorników radiowych, jedynie tzw. kołchoźniki z centralnego radiowęzła. Nasza znajomość meteorologii i doświadczenie też były znikome. Po kolacji ogrzani gorącą kawą i ogniskiem, po odśpiewaniu „Już do odwrotu głos trąbki wzywa...”, „Modlitwy harcerskiej” i „Idzie noc...”, poszliśmy spać do namiotów. Było nas siedmiu lub ośmiu. W środku nocy zbudziło mnie nieznośne zimno. Mieliśmy wprawdzie swetry, ale pod jednym kocem trudno było wytrzymać. Wyszedłem z namiotu i zobaczyłem szron na sosnach i poszyciu leśnym. W namiocie chłopcy zwinięci w kłębek, częściowo porozkrywani, gdyż każdy ciągnął koc do siebie i to niekoniecznie swój, dygotali z zimna. Wiedziałem, że coś trzeba zrobić, aby zapobiec prawie pewnemu zaziębieniu. Początkowo ułożyłem ich po dwóch, przytulonych do siebie, pod dwoma kocami, ale po pewnym czasie i to zawiodło. Wydałem więc rozkaz alarmu i zbiórki przy spopielałym ognisku. Kto nie budził rozespanych, zziębniętych dzieci, w mroźną, ciemną noc, w lesie, ten nie zdaje sobie sprawy, co to za zadanie. Można dowoli gwizdać na alarm, ale ostatecznie trzeba jakoś ratować chłopców w tym niesłychanym bałaganie, w ciasnym, niskim namiocie, przy nikłym światełku wyczerpanej latarki, gdy trudno odróżnić, co jest czyje, wśród butów, ubrań i jedzenia. Potem było dużo śmiechu na wspomnienie słów Dodka Padiasa, który próbował odszukać swoje kamasze. Ktoś mówił: „To jest twój but”. „Nie, mój był czerwony” - brzmiała odpowiedź. Rzeczywiście - kiedyś cholewki jego butów może były brązowo-czerwone, ale po nocy wszystkie buty są czarne; rozespanie i zgrabiałe ręce nie sprzyjają odnalezieniu czerwonych butów.

Wreszcie każdy otulony z głową swoim kocem usiadł przy rozpalonym ponownie ognisku, co wyglądało jak krąg nie harcerzy, lecz duchów, lub potępionych zakonników w habitach kapturowych. Najważniejsze, że było cieplej. Zebrane wieczorem drzewo na ognisko ratowało nas przed przemarznięciem, a wkrótce gorąca, czarna kawa zbożowa, dobrze słodka, rozgrzała trochę amatorów wiosennych harców. Drzemiąc przy ognisku, przytuleni do siebie przetrwaliśmy do wschodu słońca, ale wraz z ciepłem promieni zrobiło się wilgotno, gdyż szron topniał i spadał kroplami z drzew na nasze plecy i za kołnierze. Dzień rozgrzał nas i pozostawił miłe wspomnienia, jednak nie zdecydowaliśmy się spędzić drugiej nocy w lesie i wróciliśmy do domu, a 3-go maja wzięliśmy udział w pochodzie świątecznym.

 

Fot. nr 23. Święto 3-go Maja 1946 r.

Na czele kolumny gimnazjum idą harcerze, prowadzi Ryszard Jóźwiakowski, drużynowy II S.D.H.

W pierwszej czwórce od lewej: Tadeusz Kościelski, Romuald Kołodziejczyk - drużynowy I S.D.H., Marian Kopyciak - drużynowy III S.D.H., Jerzy Kołątaj - przyboczny II S.D.H.

Druga czwórka: Jan Koszel, (NN), Sylwester Mucha, Jan Żołyński

W trzeciej czwórce rozpoznawalny tylko Edward Bender (bez czapki).

 

Fot. nr 24. Święto 3-go Maja.

Połączone drużyny na Rynku w Szczebrzeszynie. Prowadzą T. Klukowski, M. Kopyciak. 

W pierwszej czwórce J. Żuk, L. Rzepecki, J. Kołątaj, M. Hanaka. W głębi J. Żołyński i S. Mucha.

Fot. nr 25. Święto 3-go Maja 1946 r. 

Ulica Zamojska, na tle kamienicy p. Barańskiego. Od lewej: NN, E. Bender, R. Guzowski, T. Andrzejczyk, H. Droździel, M. Kopyciak, J. Żuk, L. Rzepecki.

 W głębi: W. Drożdżyk,  J. Kołątaj,  M. Hanaka, T. Kościelski.

POWRÓT    DALEJ

 

1